Według większości z nas, fanów lol-esportu największym problemem tej branży jest brak turniejów międzynarodowych. Od czasu wprowadzenia formatu LCS, który zastąpił system turniejowy, globalna rywalizacja straciła na wadze na rzecz potyczek lokalnych. W trakcie sezonu dochodziło tylko do dwóch starć miedzy regionami - był to turniej All Stars na półmetku oraz Mistrzostwa Świata wieńczące cykl. O ile Mistrzostwa są imprezą kluczową, tak All Stars trudno uznać za prawdziwą rywalizacje, gdyż impreza ta organizowana była jako pożywka dla fanów, mająca zapewnić rozrywkę (gracze dobierani byli w losowe drużyny i rozgrywali mecze w trybie URF), a gdy dochodziło już do prawdziwego starcia, to jego stawka była na tyle niska, że niektórzy zawodnicy stawali w szranki będąc mocno "wczorajsi". Zostawiało Nas to więc z jedną dużą imprezą miedzykontynentalną na rok, podczas której zachodni fani nieświadomi różnicy w poziomie robili sobie wielkie nadzieje na równe starcie, a Korea i tak zagarniała wszystko co mogła rywalizując jedynie z Chinami, pozostawiając reszcie walkę o to, by "nie być najgorszym". Oczywiście, były mniejsze cykle, jak na przykład zaszłoroczny IEM w Katowicach jednak ich problemem była bardzo słaba reprezentacja sceny wschodniej. Z niedosytem oglądaliśmy jak zachodnie tuzy pokroju Fnatic czy Cloud9 ścierały się z KT Bullets zajmującym 9 miejsce w lidze koreańskiej czy drużyną okupującą środek tabeli w Chinach - Invictus Gaming, będącą do tego niezaznajomioną z patchem, na którym rozgrywany był turniej (patche w Chinach wychodziły ze sporym opóźnieniem). Jeszcze bardziej przygnębiający był fakt, że koreańczycy ten turniej wygrali, co jasno pokazało Zachodowi gdzie jego miejsce. Wielu ekspertów twierdziło, że taka przepaść spowodowana jest małą ilością starć globalnych co skutkuje niezaznajomieniem się ze wschodnim stylem gry i metą. Europejczycy i Amerykanie wydawali się być bezradni przeciwko nowatorskim rozwiązaniom taktycznym zastosowanym przez przeciętną drużynę z Korei, która na swoim podwórku "zgarniała baty" prawie od wszystkich. Żartobliwe powiedzonko - "Korean bronze = West challenger" zdawało się być bardzo realne. Co więcej, jako, że niektóre gry były całkiem wyrównane, niektórzy stwierdzili, iż różnica wcale nie jest taka duża. Wszystkie te marzenia zostały szybko rozwiane podczas Worldsów, gdzie żadna drużyna spoza Azji nie awansowała do półfinałów. Podniosły się głosy "Co się stało z turniejami w stylu IPL5, gdzie rywalizacja międzyregionalna była zacięta i emocjonująca?" Ja wierzę, że taką imprezą będzie IEM Katowice 2015.
Co w takim razie czyni ten turniej szczególnym? Co sprawia, że ma zadatki na bycie tak interesującym? Odpowiedzi jest wiele, a ja postaram się naświetlić najważniejsze z nich pod spodem.
1.Dobór zespołów. Aby zakwalifikować się do Finałów cyklu IEM, trzeba obrać jedną z dwóch ścieżek. Można wygrać jeden z poprzedzających turniejów, albo liczyć na zaproszenie. W tym roku organizatorzy zdecydowali się na świetne posunięcie: oprócz zwycięzców kwalifikacji, zaprosili oni na imprezę drużyny które na półmetku rozgrywek prowadzą w ligach koreańskiej, europejskiej i amerykańskiej (LCK, EU LCS i NA LCS).
Tak więc w Katowicach zobaczymy:
World Elite (Zwycięzców IEM Shenzhen) - 11 drużyna ligi chińskiej i mimo, że nie wydaje się to imponujące to mają w swoim składzie graczy takich jak Spirit, czyli jednego z ex-członków Samsung Galaxy Blue, w zeszłym sezonie uważanego za jednego z 3 najlepszych junglerów na świecie.
Cloud9 (Zwycięzców IEM San Jose) - Team, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Coroczna czołówka ligi amerykańskiej, historycznie najlepsza taktycznie drużyna na zachodzie. Na półmetku zajmują 3-cie miejsce w tabeli.
Gambit Gaming (Zwycięzców IEM w Kolonii) - Drużyna będąca symbolem turniejów cyklu IEM. Zwycięzcy 5 imprez z tej serii (w tym jednego finału), co czyni ich niedoścignionymi na tym polu. W obecnym sezonie EU LCS zajmują siódme Miejsce, jednak z kolejki na kolejkę grają coraz lepiej, a ponad to ogólnie wiadomo, że Gambit zawsze potrafi wyśrubować formę na IEM.
yoe Flash Wolves (Zwycięzców IEM Tajpej) - Pierwszy zespół ligi LMS (Tajwan), według ekspertów od tego regionu drużyna grająca najlepiej i najbardziej efektownie w swojej okolicy. Mimo, że serwer ten uważany jest za najsłabszy, mają zadatki na sprawienie niespodzianki.
GE Tigers (Liderzy LCK Korea) - Rewelacja tego sezonu, najlepsza (jak na razie) drużyna ligii koreańskiej w tym sezonie jeszcze bez porażki. Zdecydowani faworyci całego turnieju. Objawianiem jest gra ich ADC, czyli PraY-a, zawodnika będącego na scenie profesjonalnej już od sezonu drugiego, który przez wielu spisywany był już na straty. Wraz z Gorillą tworzą najlepszy bot - duet na świecie.
Team Solo Mid (Liderzy NA LCS) - Najpopularniejszy team na świecie, jedna (obok CLG) z legendarnych amerykańskich drużyn. Ich styl gry bardzo mocno opiera się o utalentowanego midlanera, Bjergsena, który według wielu talentem nie ustępuje nawet koreańskim mistrzom. Do ostatniej kolejki toczył się zacięty bój miedzy TSM a CLG o pierwszą lokatę, gwarantującą występ na IEM.
SK Gaming (Liderzy EU LCS) - Drużyna dominująca rozgrywki europejskie. Jedna ze starszych drużyn z EU, w tym sezonie jak dotąd niepokonana. Gwiazdą w tym teamie niezaprzeczalnie jest Forg1ven, czyli ADC, który jak na razie zginął bodajże dwukrotnie w OŚMIU grach. Oprócz bardzo dobrych umiejętności mechanicznych, SK Gaming rozgrywa swoje gry na wysokim poziomie taktycznym, co czyni je obecnie najlepszą zachodnią drużyną.
2. Jakość zaproszonych zespołów. Wszystkie trzy zaproszone teamy nie dość, że prowadzą w tabeli swoich lig, to wręcz je dominują. Wystarczy spojrzeć na wyniki. GE Tigers - 6 zwycięstw, 0 porażek. TSM - 7 zwycięstw, 1 porażka. SK - 8 zwycięstw, 0 porażek. Udowadnia to, że zaproszenie otrzymali wyłącznie najlepsi z najlepszych, a ich walka będzie doprawdy emocjonująca.
3. Jakość zespołów, które dostały się drogą eliminacji. Te teamy także prezentują niezły poziom. Gambit jest tradycyjnie mocny na turniejach, Cloud9 wraca do formy, a wtedy są siłą, którą trzeba szanować, a Flash Wolves są nieobliczalni. Wyłamuje się tylko WE, które uważam za najsłabsze ogniwo turnieju. Jednak zaryzykuje i stwierdzę, że pozostała trójka jest w stanie "ugrać" przynajmniej grę przeciw zaproszonym zespołom. No może za wyjątkiem GE Tigers...
4. Jest to pierwszy turniej poza Worlds, w którym bierze udział obiektywnie najlepsza koreańska drużyna. Oczywiście, prawdopodobnie oznacza to pogrom i z góry wyłonionego zwycięzcę, ale ma także swoje plusy. Mianowicie zachodnie ekipy będą mogły ocenić różnicę między sobą a wschodem, a może nawet podpatrzeć parę sztuczek. Dostać baty od najlepszej drużyny na świecie to nie wstyd, a może być to drogocenna lekcja, gdyż "nauczyciel" jest pierwszego sortu.
5. SK Gaming może doznać swojej pierwszej porażki. Ciekawe będzie jak panowie z SK poradzą sobie w obliczu przeciwnika silniejszego od siebie. Jak na razie w Europie nie mieli sobie równych i IEM może być miernikiem ich prawdziwych możliwości.
6. Rozstrzygnięcie odwiecznego sporu: EU > NA, czy na odwrót? Fakt jest jeden: obie strony wystawiły swoich najmocniejszych graczy. Ich giermkowie (Gambit i Cloud9) także reprezentują niezły poziom, więc zwycięski region będzie mógł z czystym sumieniem spamować czat Twitcha uzyskanym rezultatem. Przynajmniej przez najbliższe pół roku.
7. Świetnie reagująca publiczność. Polski tłum to jedna z najlepszych widowni na świecie, co udowadnia co roku w Katowicach. Właśnie dzięki publice mamy szanse być jednym z krajów organizujących tegoroczne Worldsy.
Jednakże jest też łyżka dziegciu w tej ogromnej baryłce miodu. Dwoma największymi problemami tegorocznego IEM-u będą moim zdaniem:
1. Brak czołowych chińskich drużyn. Chińska scena jest bezapelacyjnie czołową (jeżeli nie wręcz najlepszą) na świecie, a brak tamtejszego teamu z top 3 odbije się trochę na konkurencji w tym turnieju. Nie jest to wszakże wina organizatora, a regulacji prawnych z powodu których Chińczycy nie dostaliby na czas visy. Pozostaje nam tylko żałować i czekać na Worldsy.
2. Przemiana imprezy z turnieju e-sportowego w "festiwal Youtuberów". Obawiam się, że zeszłoroczna tendencja (szczególnie) młodych ludzi do oblegania "internetowych osobistości" na korytarzach może w tym roku tylko się nasilić. Skutek tego niestety jest taki, że tworzą się ogromne tłumy niezainteresowane rozgrywką, tylko zdobyciem wymarzonego zdjęcia/podpisu. Utrudnia to także komunikacje i swobodny ruch po obiekcie osobom faktycznie pochłoniętym esportem. A szkoda.
Reasumując, IEM Katowice zapowiada się naprawdę niesamowicie. Rewelacyjne drużyny, świetny obiekt oraz żywiołowo reagujący tłum mogą zapewnić nam e-sportowe widowisko tego roku. Dlatego polecam tę imprezę wszystkim zainteresowanym. Tylko jak tu dostać bilety...
Jeżeli
uważasz ten wpis za przydatny, lub chcesz o nim podyskutować, zapraszam
do sekcji komentarzy. W razie natrafienia na wszelkie niejasne zwroty, skróty lub określenia, odsyłam do naszego Słowniczka. Jeżeli podoba Ci się moja praca, zachęcam do
subskrypcji bloga, oraz polubienia Naszego fanpage na facebooku Kroniki Dorana, jest Nas coraz więcej :)!
Jesteś po prostu zazdrosny o te "osobistości". :D
OdpowiedzUsuńJestem a zarazem nie jestem :)
UsuńZ jednej strony ich dochody oraz rozpoznawalność są całkiem "przyjemne", ale z drugiej strony patrząc na zmęczenie/poirytowanie malujące się na ich twarzach zazdrość mi przechodzi. Akurat na IEM wolałbym pozostać anonimowy, gdyż pozwalałoby mi to bardziej rozkoszować się tą wspaniałą imprezą :)
Pisząc bloga raczej nie osiągniesz popularności Nervariena, czy jak on tam ma.
UsuńPoza tym popularność zmienia, więc dobrze, że szybko taki nie będziesz.
Wiem co mówię, w końcu jestem najbardziej aktywnym komentatorem na świecie!
Pozdrawiam
Anonimowy
A co poza tym? Starcia to ja mogę w sumie zobaczyć na streamie siedząc na ulubionym fotelu, a nie w otoczeniu rozwrzeszczanych małolatów.
OdpowiedzUsuńTechnicznie:
1. Nie podoba mi się zwrot: "pozostawiając reszcie walkę o to, by "nie był najgorszym"."
Wydaje mi się, że powinno być: "(...) nie być najgorszym"
2. Świetnie, że doceniasz polskich fanów, ale określenie ich "polskim tłumem" też mi nie pasuje. Ja wiem, że ich jest dużo, ale to nie brzmi zbyt miło.
Oczywiście, masz rację, że możesz. Tak samo jak nie warto wychodzić z domu na obiad lub spotykać się ze znajomymi, jest przecież pizza i facebook, prawda ;)?
UsuńJa skupiłem się na zaletach e-sportowych, gdyż o tym ten blog między innymi traktuje. Nie poruszałem innych wątków z prostego powodu - po prostu się na nich nie znam lub nie przykładam do nich wagi więc moja opinia nie byłaby konstruktywna.
Co do techniki, to bardzo miło mi (bez przekąsu), że tak uważnie czytasz moje teksty i wyłapujesz nieścisłości. Daje mi to motywację do pisania :)
1. Jak najbardziej masz rację, zdanie zostało poprawione.
2. "Polski tłum" to dokładne tłumaczenie angielskiego "Polish crowd", często używanego w tekstach. Może nie brzmi zbyt elegancko, ale jest poprawne i pozwala mi wybrnąć obronną ręką z nierównej walki z powtórzeniami :)
Do pizzy zgodziłbym się, gdyby nie to, że nie mogę sobie pozwolić na pizzę codziennie, czy jedzenie "na mieście". A co do znajomych i fb, to zupełnie co innego. IEM jest raz w roku, jest w Katowicach, a znajomi są zawsze i są na miejscu, poza tym oni mogą przyjść do mnie, IEM też, pod warunkiem, że włączę Twitcha.
UsuńTak czy inaczej zwrot "Polski tłum" mnie się nie podoba.
Zawsze warto przeżyć coś na żywo, a nie tylko przed ekranem. Tak jak z każdym sportem.
UsuńNo i chyba blog umarł śmiercią naturalną...
OdpowiedzUsuń